dylandog dylandog
890
BLOG

Portrety członków rządu cz. 1 - Szara eminencja

dylandog dylandog Polityka Obserwuj notkę 2

Jak wiadomo w naszej debacie publicznej z uporem maniaka dyskutuje się o personaliach zamiast o prawdziwej polityce (vide: poprzedni wpis). Postanowiłem więc dostosować się do potrzeb rynku i wyprodukować serię tekstów przedstawiających w obiektywnym świetle główne postacie aktualnej Rady Ministrów. Połączę w tej serii dogłębną analizę mechanizmów polskiej polityki z tak lubianymi przez czytelników ploteczkami i niesprawdzonymi pogłoskami. Rozpoczynam z grubej rury, bo od osoby ponoć od czterech lat sterującej naszym państwem z tzw. tylnego siedzenia.

Z wykształcenia: kulturoznawca; z zawodu: minister od gaszenia pożarów z wizją roku 2030; w historii III RP zapisze się jako "mózg rządu", ksywa: Megamind.

Po latach walki o niepodległą ochoczo przystąpił do budowania jej fundamentów. Przez pierwsze osiemnaście lat czynił to zamiennie redystrybuując pieniądze pracowitych między nierobów albo pomagając zagranicznym funduszom private equity korzystnie nabywać miejscowe firmy. Po latach charówy przyszło ukoronowanie - wskoczył w buty eminencji w rządzie wybitnego kaszubskiego historyka. Tak mu na tym zależało, że wspinając się na gabinetowy Olimp uronił nawet łzę. Dojrzewała ona w zapchanym kanaliku przez wiele lat pośród oszczerczych podejrzeń łotrów i tchórzy. Gdy lustracyjne burze przycichły, Szary wyznał, że bezpieczniakom co prawda  podpisał, ale podpisał dlatego, że nienaruszalnym prawem człowieka jest zmieniać żony na własnych warunkach. Kapował poza tym w tak chytry sposób, że nikomu nie zaszkodził. Premier wysłuchał tej spowiedzi z ojcowską wyrozumiałością, ale i tak wyznaczył grzesznikowi surową pokutę: za poślizg w spowiedzi nie został ministrem, lecz sekretarzem stanu. - "Chciałbym, żeby ciężko to odpracował" - dorzucił na zachętę.

Choć moralnie z pewnością pouczające, to historyczne preludium blednie w świetle dalszych osiągnięć bohatera ze skazą.  Nie oznacza to, iż nie wpłynęło ono na funkcjonalną strukturę rządowej machiny, ale po kolei. Wydawało się z początku, iż z czystym już sumieniem, z białą niezapisaną tabliczką pod pachą, Megamind godnie się wyryje. Tym bardziej, że szybko okazało się, że w odróżnieniu od premiera, trochę bardziej mu się chciało. Skompletował ambitny gang młodych wykształconych z wielkich miast i zaczął się usilnie wciskać premierowi między pośladki. W tempie krótkodystansowa opracował wzruszającą wizję Polski w pdf-ie. Awansował za to z sekretarza na ministra pełną gębą.

Następnie jednak jego premierska mać od pijaru najwyraźniej uznał, że zeszmacony w przeszłości minister lepiej się nada do wycierana rozlanego mleka. Dlatego też zaczął wysyłać Szarego przed mikrofony ze szczególnie niezręcznymi "michałkami".  I tak we wrześniu 2010 najbardziej zapracowany członek rządu ogłosił, że podwyżka podatku VAT nie wpłynie niekorzystnie na rozwój państwa i budżety obywateli. W styczniu 2011 wszystkie ceny solidarnie poszły w górę. W ten sposób specjalista od pracy i polityki socjalnej przyczynił się do bardziej precyzyjnego zdefiniowania tej dziedziny władzy przymuszając miliony ludzi do cięższej pracy za mniejsze pieniądze.

Następnie został skierowany na front emerytalny i zaczął produkować eseje odciążając przyjaciół z Wyborczej. Chodziło tu mniej więcej o to, żeby pozmieniać wszystko tak, aby pozostało po staremu. Z  dwudziestu lat zawodowych doświadczeń wyciągnął naukę,  że zbiorowy gwałt na podatnikach powinien mieć zawsze charakter konsensualny. Oczywiście po stronie gwałcicieli. Dlatego okresowo-cyklicznie międzynarodową finansjerę w chędożeniu podatnika powinno zmieniać państwo i vice versa. Wczoraj szara eminencja ogłosił ostateczny projekt zmian w OFE sprowadzający się do tego, że teraz pałeczkę na chwilę przejmie klasa urzędniczo-polityczna. Charakterystyczne jest tu to, że minister kategorycznie wykluczył opcję dobrowolności w wyborze ubezpieczenia w OFE bądź w ZUS. Nie po to przecież przez dwadzieścia lat budowało się polityczny kapitalizm, żeby teraz frajersko pozwolić ludziom decydować o własnych pieniądzach.

 

Plotkarskie P.S. Tak się złożyło, że aktualna żona Megamind'a jest również postacią publiczną, tyle że o dwuczłonowym nazwisku. Podobnie jak Szary preferuje rozgrywać życiową partię raczej z podcieni niż w blasku reflektorów. Dlatego też bardzo się ostatnio cieszy z sukcesów pewnego polsko-amerykańskiego grafomana i ojkofoba podszywającego się pod żyda nielubiącego chrześcijan. Cieszy się, bo na tle tej grafomanii lepiej sprzedają się jej własne książki zaopatrzone w nieco większą liczbę przypisów. Zgodne to małżeństwo wspólnie wyniesło z lekcji historii jeden podstawowy morał: kiedy już wskoczysz na dziejową falę, staraj się utrzymać na niej jak najdłużej.

dylandog
O mnie dylandog

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka